Ogłaszałem tu koniec lata zgodnie ze średniowiecznym kalendarzem (22 sierpnia). Protestowałem jednak potem kilkakroć przeciw ogłaszaniu jesieni i bagatelizowałem pokazywane dowody, jako przykłady wrześniowych strojów lata jedynie. Tak jak ten płaszcz z dzikiego wina, który włożyła moja południowa sąsiadka sosna:
Materię płaszcza widać w zbliżeniu, niestety trochę nieostrym, bo to jednak jakieś 50 metrów, a zdjęcie robione kieszonkowym aparacikiem bez żadnego wspomagania.
Pobyt lata trzeba przedłużyć, gdyż nie dokończyło ono jeszcze wielu swoich dzieł. Może niektóre zapobiegliwe mrówki już się zaopatrzyły, ale pasikoniki i im podobne lekkoduchy jeszcze buszują.
Nie należałoby też przerywać myśliwym korzystania z owoców ich talentów inżynierskich:
***
Dopiero teraz mają swój właściwy czas niektóre wśród Zakwitających.
Ten rdestowiec japoński, który się nieproszony rozgościł w kącie ogrodu, bujnością może dorównuje bzom –
– ale nie jest tak sławny, a jest wręcz napiętnowany z powodu swojej żywotności. Choć grozi innym swą ekspansją, kwitnie zbawiennie dla tych co się na kwiatach żywią.
Byłoby niesprawiedliwością zapomnieć o wytrwałych i nam dobrze znanych graczach z orkiestry Lata.
Nasturcje snują swoje opowieści. Toczą się tam intymne konwersacje mimo widocznych już ubytków w konstrukcji tych teatrów.
Chyba w tym roku Lato w nich wręcz mieszka, i stamtąd śledzi życie swym zielonym okiem:
Może dlatego w końcu i nasturcja nauczyła się wytwarzać w głębi siebie światło, które przyciąga obserwatorów:
Z nimi wierzymy, że i one odlecą jako ptaki:
Kto miałby serce odmówić wilcom tak pięknie się zapowiadającym?
Spróbujcie tylko przerwać taniec fuksji, którym aż furkoczą kankanowe spódniczki:
Jak to często bywa, są też prywatne zyski z nieodejścia lata.
Niektórzy nie zdążyli się uporać z obowiązkami. Inne klematisy już przekwitły, ale jeden spóźniony dopiero zaczął, bo się go nie przycięło i dopiero teraz przebił się przez chmielowe chaszcze ku słońcu.
Dopiero rozkwita (u mnie wyjątkowo, bo przesadzony) hyzop:
Najbardziej trzeba sobie życzyć, by odętki wirginijskie dostały więcej czasu, bo inaczej nie porozkwitają wszystkie piętra na czterech krawędziach ich piramid:
A trzykrotka Andersona – ileż ma jeszcze pąków jak pompony na fioletowych sznurkach:
Pokazywana tu magnolia, ikona przedwiośnia, dała parę nowych kwiatów:
Bodajże niepotrzebnie antycypuje przyszły sezon. Za wcześnie, za wcześnie.