Andrzej Dąbrówka Andrzej Dąbrówka
10099
BLOG

Natychmiast okazać polski tekst smoleńskiego raportu Millera

Andrzej Dąbrówka Andrzej Dąbrówka Polityka Obserwuj notkę 57


Wielu blogerów już tu komentowało opóźnienie publikacji smoleńskiego Raportu komisji Millera. Wypowiedziano w licznych miejscach opinię, że wcale nie chodzi o przekład - ani o troskę o jego jakość, ani o rzekomą niewydolność tłumaczy, którzy zostali wykorzystani jako chłopiec do bicia. Ponieważ niektóre dyskusje na ten temat schodzą na manowce żarcików z życia tłumaczy, zbieram swoje wypowiedzi w jeden tekst.
    Znowu znaleźliśmy się na jakiejś mieliźnie nie bardzo wiedząc, gdzie jesteśmy. Termin odwlekany od ponad pół roku ciągle jest odsuwany, choć wielokrotnie padały obietnice, że już-już.
    Ostatnie fakty musiały być takie, że kiedy Premier otrzymał raport i zapowiedział jego ogłoszenie za 3-4 dni, nie wiedział, że tekst ma być tłumaczony, a więc nie było takiego planu i nie była wybrana firma, która to ma zrobić. Przecież gdyby taki plan był, a Premiera o tym nie uprzedzono, oznaczałoby to ordynarny sabotaż urzędniczy.
    Najwyraźniej pomysł z tłumaczeniem pojawił się, kiedy okazało się, że 3-4 dni nie wystarczą - ale do czego właściwie? Żeby przeczytać? Co się wydarzyło, że kilka dni zmienia się w kilka tygodni, czytanie zamienia się nagle w tłumaczenie, a Premier i jego rzecznik muszą brnąć w nowe matactwa?
    A brną, bo nie dość, że ośmieszają się wnikaniem w natchnienie twórcze tłumaczy, to ostatnio - Premier wygadał się, że dostał do czytania nie podpisany egzemplarz i taki nie podpisany przez członków komisji egzemplarz poszedł do tłumaczenia, i dopiero jak stamtąd wróci, zostanie podpisany. Zatem tłumacze pracują na nielegalnym dokumencie. Czy to są na pewno tłumacze przysięgli?
    Pojawiły się wręcz w mediach wątpliwości, czy jakikolwiek definitywny raport powstał. Wobec tej nawałnicy matactw należałoby sobie życzyć, aby chociaż okazano egzemplarz Raportu wręczonego przez ministra Millera Premierowi, żebyśmy wiedzieli, że ten raport rzeczywiście istnieje i co trafiło do Premiera.
    Czy ktoś w Polsce widział taki egzemplarz? Wydruk dokumentu państwowego, legalnego, ważnego, podpisanego - bo przecież, do licha, pliku zadrukowanych stron nie daje się Premierowi do zatwierdzenia? Może jednak był podpisany, a Premier miał na myśli to, że podpisze od siebie, kiedy będą gotowe wszystkie egzemplarze?
    Przecież raport miał być podpisany jednomyślnie przez wszystkich członków komisji Millera, bez zdań odrębnych, bo właśnie wolą osiągnięcia jednomyślności minister Miller tłumaczył przedtem zwłokę w ukończeniu raportu - miał on być gotowy jak wiemy w połowie lutego. Złożenie wreszcie raportu na ręce Premiera 28 czerwca 2011 należało rozumieć jako osiągnięcie tego celu: usunięto wszystkie rozbieżności i cała komisja podpisała się pod raportem. Po tym fakcie można było okazać tekst dla formalności Premierowi, który wszak nie miał ani zamiaru ani prawa zmieniać w nim ani przecinka. Zatem raport przedstawiono oficjalnie jako gotowy, zamknięty. Zresztą - jako niegotowy - nie mógłby on zostać przedstawiony Premierowi zgodnie z podstawą prawną działania komisji Millera.
    Skoro raport istnieje i według oświadczeń rządowych był definitywny, można go opublikować w każdej chwili. Wolno się domyślać, że taki był pierwotny plan, i tłumaczenie na dwa języki obce miało nastąpić jakiś czas po niezwłocznej publikacji polskiego tekstu, licząc kilka tygodni na tłumaczenie i jego weryfikację. Taki przekład mógł być zaplanowany w przypadku tego dokumentu, choć "Uwag do Raportu MAK" nie uznano za dość ważne, aby je przetłumaczyć i musieli to uczynić ludzie dobrej woli. Jednak milczenie o przekładzie Raportu Millera podczas wręczania go Premierowi, i nagłe pojawienie się tematu po wielu dniach bezczynności wskazują na jakieś zakulisowe działania wokół Raportu.
    Nie ma tymczasem żadnej podstawy prawnej do zwłoki, gdyż żaden oficjalny dokument państwowy nie musi być publikowany jednocześnie w kilku językach.
    W obliczu narastających wątpliwości nie ma tym bardziej uzasadnienia zwłoka w publikacji tak ważnego dokumentu, który - zatwierdzony podpisami tych, co go opracowali - musiał już istnieć, skoro wszedł do obiegu urzędowego.
    Zostaliśmy zatem zaskoczeni nagłym odsunięciem terminu publikacji raportu w nieokreśloną przyszłość, w której nikogo, zwłaszcza tłumaczy przysięgłych, nie obowiązują żadne terminy umowne, a co gorsza dalej jesteśmy oszukiwani rzekomym powodem tej zwłoki (przekład) - rzekomym, gdyż zmyślonym po fakcie lub niekoniecznym, a zmyślonym, kiedy zaszły jakieś nieznane okoliczności zmuszające Premiera, by wmawiał nam z aktorskim zapałem niemądre tłumaczenia, z których wynika, że dopiero przekład dokumentu rządowego nadaje mu ważność. Coś zmusza Premiera, aby łamał daną 3 tygodnie wcześniej obietnicę, którą może natychmiast spełnić.

Opinia publiczna powinna żądać natychmiastowego ujawnienia polskiej wersji raportu, gdyż każdy dzień zwłoki w tym zakresie stwarza pożywkę dla obaw, że Premier i rząd dokonują manipulacji tekstem Raportu i chwilą jego ujawnienia.
 

Staram się robić tylko to, czego nikt inny nie potrafi, a ktoś powinien. Ten blog jest zakończony. Powody są podane w komentarzach do ostatniej notki, ukrytej przez Administrację. Od 6 sierpnia 2012 działa nowy blog w innym miejscu. .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka