Andrzej Dąbrówka Andrzej Dąbrówka
1767
BLOG

Widziałem oziminę

Andrzej Dąbrówka Andrzej Dąbrówka Rozmaitości Obserwuj notkę 27

Kiedy pozwala i zachęca pogoda, po zaduszkowej wizycie na krańcach bytu wybieramy się na spacer wzdłuż Wisły.  Dobrze jest w takim dniu ćwiczyć spostrzegawczość na okazach życia. W miejscu, gdzie przyszło się na świat, można spokojnie patrzeć na żywotność takiej wierzby, nie krusząc kopii o paradygmaty polskości.

Wysoki wał 60 lat temu odciął od Wisły część łąk i łach. Ciągnie się ich cały sznur po zabudowanej stronie. Było to pewnie całe długie koryto, które w płytszych miejscach pozarastało, ale są to wciąż podmokłe łąki. Nad taką łąką, niecały kilometr dalej stoi mój (już nie mój) rodzinny dom, o którym będzie mowa.


Niekiedy dość głębokie łachy nie zarastają i służą do praktycznych celów. Oczko wodne sięga od zenitu do zenitu, a niebo jest w nadirze bardziej niebieskie niż to w górze. Prócz pojawienia się drzewek młodszych ode mnie niewiele się tu zmieniło, odkąd pół wieku temu mój Ojciec wyrabiał nad nim tysiące cegieł cementowych na budowę nowego domu. Cegła palona kupowana w cegielni szła na mur wewnętrzny, a cementowa na zewnętrzny. Niewiele jeszcze wtedy mogłem pomóc, ale tą wodą polewałem cegły ułożone równo po wyjęciu z formy. Cement wiązał i potrzebował dużo wody.


Na łąkach po lądowej stronie wału widać jeszcze ślady wielkiej wody. Nie przedarła się ona w tej okolicy, ale podeszła gruntem i podtopiła przysiółki. Jeszcze nie do końca spłynęła.


W głębi widać wał z bielejącymi workami piasku, którym go wzmacniano.

Mijamy nieco wyżej położone pola. Jest okazja, by wytłumaczyć Synowi, że jedno pole różni się od drugiego tym że pierwsze jest tylko zaorane, a drugie już pobronowane. (Edytor nie zna takiego słowa i zmienił mi je na pobromowane!). A na innym tylko wytrawne oko rolnika, który w młodości orał i bronował a tylko zboża nie kosił,  dostrzega oziminę.


Co, słabo widzi niewprawne oko nierolnika? Proszę, w powiększeniu:


 

Ponieważ podążamy w stronę Wisły, nie zatrzymuje nas kwitnąca wciąż tu i ówdzie drobna roślinność. Ale żeby nikt nie powiedział, że nam przybladła tęcza zachwytu, zobaczmy z bliska baldach krwawnika (Achillea millefolium)

 

Nie można jednak nie zauważyć rosłej wierzby nad sporym i głębokim jeziorkiem popowodziowym.


 

Wchodzimy na wał. Wreszcie powiśle: znowu łacha i nadrzeczne pastwisko z koniem (Karola Rybarczyka).


Potężna topola godna osobnej opowieści i to nie jakiegoś wierszyka, ale… Sami zobaczcie mały wycinek:


Kolega Tichy, który pokazywałprześwity nieba na tle gałązek mimozyzgodzi  się chyba, że tu trzeba epickiej miary:


– zaiste, something of epic proportions.A przecież i w tym eposie grupa Laokoona konarów muskularnych i nie wiadomo czy jeszcze żywych basuje jak grzmiące bębny delikatnej lirycznej arii:


Słuchając o tym jak koniec życia szepce do początku patrzmy bez lęku na powiśle. Nie ma pasterza na pastwisku nad rzeką. Rządek wierzb, maleńki willow garden wyrosły z kołków w płocie, bo to granica działki. Prześwity w koronie wierzby subtelniejsze niż u topoli, choć to wciąż nie mimoza.


Ale już coś się dzieje. To życie między nimi, nachylenie ku sobie, przeplecenie koron, złączenie cieni na trawie pastwiska –

Parę kroków dalej dwa pnie, okręcają się o siebie w dozgonnym splocie. Consummatum est. Nie od razu ich widać. Pozostałby ich uścisk w dyskrecji wierzbowego ogrodu, gdybyśmy nie rozprawiali wczoraj o Tristanie i Izoldzie z Chardinem i Anną.


I jeszcze dalej przy drodze do rzeki, pod następnym drzewem, dobrze widoczny w niskim słońcu, wyrasta niemal z jego korzeni, drogowskaz, który pokazywał dokąd szliśmy:Where the Wild Roses Grow


Do you know where the wild roses grow
So sweet and scarlet and free?


Od jakiegoś czasu kiedy widzę dzikie róże, natychmiast słyszę tę balladę (Nic Cave &Kylie Minogue).

Teraz, po obejrzeniu video, będą mi na dźwięk tej ballady przed oczami stawać wargi szkarłatne jak te owoce róży, wysyłane z jednej strony na drugą jak pocałunki 


Ballada jest mistrzowska w swoim gatunku, ale tak okrutna, że kiedy teraz dokładnie poznałem tekst, trochę tego żałuję. Ale czyż i historia Tristana i Izoldy nie jest tragicznie okrutna albo do okrucieństwa tragiczna? Czyż nie jest tylko ludzką pociechą ta wymiana po śmierci, ta łączność między rozłączonymi?


Jak widać nic nie dało opuszczenie cmentarza, nie udało się uniknąć odwiedzenia Tristana i Izoldy. Wystarczyło wyobrazić sobie, jak mogłyby wyglądać ich groby połączone mostem dzikiej róży. Tej, która sama potrafiłaby zwyciężyć śmierć, skoro nie utonęła w wielodniowej powodzi.

© A. Dąbrówka

 

Staram się robić tylko to, czego nikt inny nie potrafi, a ktoś powinien. Ten blog jest zakończony. Powody są podane w komentarzach do ostatniej notki, ukrytej przez Administrację. Od 6 sierpnia 2012 działa nowy blog w innym miejscu. .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości