Andrzej Dąbrówka Andrzej Dąbrówka
778
BLOG

Ostatni goście

Andrzej Dąbrówka Andrzej Dąbrówka Rozmaitości Obserwuj notkę 21

 

Będzie aktem niesprawiedliwości niepokazanie ich dziś jeszcze, tych wciąż kwitnących  na jesieni. Chciałem to zrobić, dodać do tego co już było choć następny fragment części III i szkic reszty. Zdopingowała mnie, acz nieskutecznie, sobotnia obserwacja dwojga spóźnialskich:


 

Z wielkim zaskoczeniem zobaczyłem bzyga karmiącego się na odętce


 

Nawiasem mówiąc – czym różnią się te dwa zdjęcia – poprzednie i następne?


 

Jak widać, muchówki mogą sobie jeszcze tak raźno poczynać. Przecież już ponad tydzień temu tamta mucha ledwo łaziła.


 

Oczywiście też się jeszcze dożywiała.


 

O tej porze spodziewałem się jedynie zabłąkanych trutni, które na zimę wypędzane z uli dożywają ostatnich dni "na pastwiskach nieba"


 

Na noc się truteń wtula w przytulniejsze zakamarki.


 

Było więc tych gości jeszcze trochę od ostatniej pogawędki, choćby wczoraj spotkana w piwnicy rusałka pawik – kolejna chętna do hibernowania w moim domu. Ujął mnie kominiarz sprawdzający piec CO – zobaczył ją na posadzce i wziął w palce, żeby ją wyrzucić na dwór. Zawróciłem go i wskazałem donicę z fuksją – tam została odstawiona, bądą razem hibernować. Zdjęcie kiepskie, bo w piwnicy słabe oświetlenie. Ale widać opadły kwiatek fuksji.


 

Z aparatem nie ma co chodzić, bo rusałka szybko się uspokoiła, złożyła skrzydełka i prawie jej nie widać.

 ***

To było w sobotę, a w niedzielę wychodzę na taras, żeby sprawdzić temperaturę, 13 stopni, rozglądam się więc przez chwilę, a na szarłacie po którym wspinał się różowy wilec – kolejny gość – i też na liściu, ale już zeschłym:


 

Liści już mało na szarłacie, ale są niepozorne, żywe liczne kwiatki.


 

Kręcił się gość po całym badylu, w górę i w dół, i pozwalał się oglądać ze wszystkich stron, także od brzuszka


 

Nogi przypominają mi chodzące roboty z  Gwiezdnych wojen, ktoś chyba podglądał i tak wykorzystał niewinne stworzonka


 

Ale tamte roboty tak by nie umiały się poderwać, rozwijając skrzydła składane starannie jak spadochron:


 

Biedronka poleciała w moją stronę i usiadła na mnie. Niestety, nie zdołałem uchwycić jej widoku na mojej kamizelce. Gdy zastanawiałem się co z nią zrobić, sfrunęła, odbiła mi się od ręki i poleciała w stronę domu. Minimalnie rozminęła się z otwartymi drzwiami, odbiła się od ściany i pofrunęła na ogródek.

Natychmiast wywołałem zdjęcia i zauważyłem, że ich jakość nie jest najlepsza, jednak mój aparat ślepnie w dzień pochmurny. A dodatkowo było pozostawione wczorajsze ustawienie światła „dzień słoneczny”. Przełączyłem i wyszedłem znów na taras. Na szarłacie siedziała znów biedronka, ha ha, wiem że nie uwierzycie, ale niech ktoś policzy kropki:


 

Na pewno ta jest inna, bo nie wierzę, żeby tamta wróciła.
A ta odleciała w nieznane, nie dziwicie się chyba, że musiałem patrzeć w okienko aparatu, i nie mogłem się rozglądać widząc że rozkłada skrzydełka do lotu.

 

I tak mnie wciąż coś odciąga od tematu, którym nie mieli być goście siadający na liściach, ale to wszystko, co wciąż w moim ogródku kwitnie, albo wręcz dopiero rozkwita.

 

Jednak przekonaliśmy się, że są pożytki z tak późnego rozkwitania kwiatów o chłodzie. Jest w tym coś szlachetnego, kiedy truteń zamiera nie gdzieś w błocie, lecz na dnie kielicha róży, a biedronka poszukując miejsca do przezimowania pożywi się na wytrwale dojrzewającym krewnym zbóż – szarłacie.

 

Niech zatem mi nic nie przeszkodzi abym przed zimą zdołał o tych kwitnących jeszcze opowiedzieć. Ona wśród nich jest:


Staram się robić tylko to, czego nikt inny nie potrafi, a ktoś powinien. Ten blog jest zakończony. Powody są podane w komentarzach do ostatniej notki, ukrytej przez Administrację. Od 6 sierpnia 2012 działa nowy blog w innym miejscu. .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości